W roku bodajże 1995 złożyłem swój pierwszy komputer. Pojechałem wraz z moim wójkiem, starym komputerowym wyjadaczem, na giełdę przy ul. Grzybowskiej i zakupiłem części za ogromną jak na tamte czasy kwotę ok. 4-5 tysięcy złotych, która stanowiła wartość kilku średnich pensji.

Wszystko było najlepszego sortu; dysk 840mb i procek intel 486 pozwalały na uruchomienie wszystkich dostępnych wtedy gier. A gry kupowało się przy stoiskach domorosłych informatyków kopiujących 🙂 na dyskietkach z zapisem magnetycznym. Warto tutaj wspomnieć, że przeciętna gra zajmowała wtedy od kilkuset kb do kilku mb a ówczesna wersja Windows 3.11 ok. 10mb.

Pierwsza edycja FIFY94 ważyła ok. 3mb spakowanych zipem. Z uwagi na ograniczenia pojemności dysku większość gier po każdorazowym graniu należało spakować.
Pamiętam nieprzespane noce, podczas których męczyłem pierwsze edycje gry; 94, 95, 96…. i tak aż do 2k2.

Spośród tych początkowych edycji najbardziej wciągnęła mnie edycja 99. Oprócz trybu gry jednoosobowej rywalizacji z komputerem była opcja rozgrywek online.
W tamtym okresie internet nie był ogólnie dostępny. Jedyne możliwe połączenie odbywało się poprzez numer dostępowy TPSA (telefoniczny) a koszt takiego połączenia był równy tradycyjnej rozmowie z telefonu stacjonarnego. 3 godzinny dostęp do internetu kosztował ok.30 złotych, tak więc skrzętnie przed rodziną co miesiąc chowałem rachunki 🙂

Oprócz poszukiwania informacji nt. FIFY, przede wszystkim chciałem rozgrywać mecze z realnymi przeciwnikami.
Pośród kilku amatorskich stron jedna wyróżniała się szczególnie. Zapisałem się na ogłoszony tam turniej.
Podczas wypełniania formularza rejestracyjnego trzeba było wpisać adres e-mail. Pamiętam jak dziś, że to pole wypełniłem słowami „nie posiadam”…

Więc za dużo sobie nie pograłem.